No przecież ja już 2 dni temu powiedziałem, że już mi starczy...
Zaprowadziłem w domu porządek i wczoraj po przyjściu z roboty miałem obiad i absolutny spokój, a potem relaks z piwkiem przy debilnym "Ciachu"...
niby tak ale pewnie AdamB, robi tak jak ja , rano w pracy login i jak przeczyta do zrzut do paska i co jakiś czas zagląda, no i lecą godzinki zalogowania na forum
- spotkania towarzyskie + biznesowe, żona wraca "na czworaka"
- ona zarabia, więc Ty dostajesz tylko "na życie", inaczej, koniec z gadżetami technicznymi, dodatkami do samochodu itp...
te stwierdzenia nie mogą jej dotyczyć :wink: Le-Ce, wiesz, ze u nas na Pradze to czasem można znieść jajko dosłownie
niby tak ale pewnie AdamB, robi tak jak ja , rano w pracy login i jak przeczyta do zrzut do paska i co jakiś czas zagląda, no i lecą godzinki zalogowania na forum
Dokładnie tak jest.
to u mnie całkiem na odwrót
rzadko jak jestem na forum, to nie ma mnie przy kompie albo śmigam gdzie indziej
Ja zapieprzam w pracy 10 godzin dziennie. Żona zawozi i przywozi syna ze żłobka a przy tym pisze doktorat. Wracam do domu obiadek zazwyczaj czeka, (chyba że nie ) jak nie to się jakąś pizze zarzuca-bez napinki że nie ma żarcia. Wieczorem ja się zajmuję synem. Muszę wykorzystać tą resztę dnia. Później kąpiel Michała i do spania (usypiam go oczywiście ja, chyba że mnie nie ma w domu bo jestem na spocie, albo na pifku), a żona w tym czasie dłubie sobie coś przy pracy. Do nocy jest jeszcze dużo czasu, żeby pogadać jak minął dzień i posiedzieć przy kompie. A jak młody w nocy marudzi to wstaję do niego, bo śpię z kraja :diabelski_usmiech I jakoś daję radę z żoną od 5 lat a z Michałem od 19 miesięcy i nie narzekam
U mnie natomiast tak to wygląda, rano jak sie zbiorę 7-9 to jade do firmy i staram sie nie wracać pozniej niż o 16 chyba że zdaży mi sie wypad do klienta.
Zonka odprowadzą na 8 syna do przedszkola i o 15 go odbiera, nie pracuje bo drugie w drodze :P, zazwyczaj obiad gotowy, w domu bałaganu nie ma, pranie zrobione.
Co drugi weekend żonka robi wypad na uczelnię więc z młodym razem buszujemy, żonka między czasie ma rozrywke w postaci towarzystwa na uczelni, ja natomiast dla równowagi w przyrodzie robię wypad w góry, na rower lub na 1/4 :szeroki_usmiech, czasami uda nam sie wybrać razem na całodniową wycieczkę czy do zoo.
Reasumując, dla mnie układ jest dobry, mam na głowie utrzymanie rodziny, zonka zajmuje sie utrzymaniem domu, synem zajmuje sie od godzin popołudniowych aż do opowieści bajek do poduszki Lubię to :szeroki_usmiech
Po co komu żona? Nie lepiej bez formalizowania? Łatwiej się rozejść, rozstać w razie czego i wydaje mi się, że ludzie w związku niesformalizowanym trochę bardziej się starają. Nie ma żadnego przymusu, presji, świadomości a raczej postaw,że jest obrączka i to jest kajdan, który trzyma połówkę choć postępuję jak dupek. Razem lub na zmianę gotujemy i zmywamy, razem sprzątamy. Razem nawzajem poznajemy swoje pasje. Ja poznaję i komentuję jej książki, idę z nią do opery i ido kina na film jaki razem wybierzemy a ona ze mną na tor gokartowy, na strzelnice, do sklepu nurkowego i na spota OCP (choć nie zawsze) ... razem na basen. Razem lub na zmianę płacimy ze wspólne rozrywki, rzeczy i osobno za swoje własne. A jeśli komuś coś się znudzi, coś się odmyśli, to see you later... i za kilka tygodni można poznać kogoś innego. Ja przez 6 lat przeżyłem takie przygody i taką różnorodność, że nawet jak dzisiaj sobie przypomnę to się Śmieję. Myślę, że to dla niejednego dobra opcja...Nie ma zdrad, kłamstw, ukrywania czegoś, egoizmu... no dobra dzieci też nie ma...ale akurat nie uważam, że wszyscy musimy je posiadać. Wolność i przygody Rulez :!:
Po co komu żona? Nie lepiej bez formalizowania? Łatwiej się rozejść, rozstać w razie czego i wydaje mi się, że ludzie w związku niesformalizowanym trochę bardziej się starają.
Możesz nie być w formalnym związku a żyć jak mąż z żoną ... (z reguły przy wspólnym mieszkaniu po 5-7latach tak się dzieje)
Co do samej formalizacji, ona właśnie po to jest aby trudniej się było rozstać, co by byle kłótnia nie spowodowała rozejścia się. Związek formalny zapewnia pewien wyższy poziom bezpieczeństwa dla partnerów, szczególnie jak jedno nie pracuje albo np. ciężko zachoruje.
W temacie - od tego czy żonka pracuje czy też nie, będzie zależeć czy po pracy będziesz jeszcze pracował czy też nie. Jak pracuje to trzeba się niestety liczyć z faktem, że po normalnej pracy czeka Cię jeszcze praca w domu. Nawet jeżeli to żonka sprząta, gotuje, pierze i prasuje po pracy to ktoś w tym czasie musi się zająć dziećmi.
PS Na rozluźnienie, wybrane życiowe cytaty Ala Bundy'iego:
Al: Boże, pozwól mi zasnąć, zanim Peg pomyśli o sexie.
Al: Wszyscy musimy żyć z jakimś rozczarowaniem. Ja muszę z moim sypiać.
Al: Mam tydzień wolnego. Peg, proszę, pakuj manele, nie zapomnij dzieciaków - widzimy się za tydzień. mój ulubiony
Al: Alez Peg! Skąd ja mogę wiedzieć, jak ty wyglądasz???! Przeciez nigdy na ciebie nie patrzę!
Al: Są dwie rzeczy jakich nie robią Bundy, nie jedzą warzyw i nie pukają.
Al: Na miejsca, gotowi... kto ostatni przy aucie, ten siedzi obok mojej żony!
Al: Domem mężczyzny jest trumna...
Peg: Al nie byleś szczególnie miły dla mojej rodziny..
Al: Natura też nie - jej rób wymówki.
(w sklepie)
Kobieta: Ja chcę buty!!!!!!!
Al: Kowal za rogiem.
Al: Al Bundy zmasakruje każdego ryja tak, jak ząb czasu zmasakrował twarz jego żony.
Al: Peg, potrzebujesz zmian w małżeństwie? Masz dosyć monotonii w życiu? Chciałabyś coś innego zobaczyć?
To idź do kuchni!
Al: Słuchaj Peg, jeśli uda mi się choć jednego faceta uchronic przed żeniaczką, to mój cel na tej ziemi dosięgnąl szczytu.
Al: Nie śmiem twierdzić, że horrory są prawdziwe, ale wiele nawiązuje do świata realnego: moja noc poślubna.
Al: Nigdy nie zapomnę tego wieczoru, w którym matka Peg przetaczała się przed telewizorem. Jak odsłoniła ekran był już ranek.
Al: Nie, dziękuję Peg, nie podrapię cię po pupie. Mogłabyś mi równie dobrze zaproponować włożenie ręki do wiadra z kwasem. Wyszłoby na to samo.
Al: O mój Boże, w życiu nauczyłem się rezygnować z wielu rzeczy: jachtu, luksusowej wilii, miłości, sexu, jedzenia... wszystko znosiłem. Ale powiedz mi, kiedy w końcu umrę?!
Al: Dzieciaki, bądźcie do cholery cicho, bo obudzicie waszą matkę i będę z nią musiał rozmawiać.
Al: Czuję, że zbliża się koniec. Mam nieoddzowne uczucie, że moje życie zbliża się ku końcowi. Te koszmary, te lęki. Co to może oznaczać? Peg? Nie przyjeżdża czasem do nas twoja matka?
Al: Peg już dotrzymała rodzinnej tradycji: wyszła za mężczyznę i zmarnowala mu życie.
Związkowcy: Chcemy krótszego dnia pracy!
Szef: Al, ale będziesz musiał wcześniej wracać do domu.
Al: W takim razie żądamy dłuższego dnia pracy!
Al: Emerytura to to, na co mężczyzna przechodzi po śmierci, a kobieta po ślubie.
Al: Jeśli chcesz seksu, to dzieci muszą wyjść, a jeśli ma być dobry, to ty też musisz wyjść.
Al: Jestem tak głodny, że zjem nawet warzywa.
Al: Kocham dziewczyny, nienawidzę kobiet.
Al: Mężczyzna jest mężczyzną przez cały czas. Kobieta jest seksowna, dopóki raz nie wyjdzie za ciebie.
Al: Miłość, nienawiść – w rodzinie to bez różnicy.
Al: Nigdy nie chciałem się ożenić – ożeniłem się. Nie chciałem mieć dzieci – mam dwójkę. Co ja tu, do cholery, robię?!
Al: Nie pomasowałbym twojego tyłka nawet gdyby miał wyjśc z niego dżin
Al: Ostatnią rzeczą, jaką facet chce oglądać na koniec dnia, jest żona!
Al: Po co? Mam telewizor. (Opis: po stwierdzeniu przez Peg, że Al w ogóle jej nie słucha )
Al: Przed ślubem wszystkie kobiety są piękne, ale gdy tylko powiesz "tak", przybierają dwieście kilo i przyspawają swoje tłuste tyłki do kanapy na reszte swojego bezwartościowego życia.
Al: Właśnie wracałem do domu... Bóg jeden wie, po co.
Peggy: Al obiecał mi seks za jeden pełny posiłek.
Al: Ale to będzie szybki numerek.
Peggy: Nie, chcę pełne półtorej minuty.
Peggy: Al, chcę seksu.
Al: Ja też, ale nie widzę potrzeby angażować ciebie do tego.
Al: Synu! Gratuluje. Chciałbym poznać tą wybrankę.
Bud: Właśnie ją ściskasz.
Jeśli jedziesz szybciej niż ja, jesteś wariatem.
Jeśli jedziesz wolniej niż ja, jesteś debilem
zepter00, Taki tok rozumowania przypomina mi mieszkanie w wynajmowanym mieszkaniu, niby jest, ale go nie ma, w sumie to sie starasz zeby sie nie rozpadlo, ale w gruncie rzeczy to nie Twoje i jak nie wyjdzie to tragedii nie ma.
No i druga sprawa, kolezanka tez tak powiedzmy "zyla". W pewnym momencie stwierdzila, ze albo w ta, albo w druga ( po 7 latach) gosc sie zawinal. Drugi tez dostal ultimatum, lecz na innym gruncie i tez po tylu latach rozstali sie. Patrzac na to z boku obojgu wyszlo to na dobre.
Slub nie daje żadnej gwarancji, ja swoja lubę nazywam "żonka" ale nie jesteśmy w związku małżeńskim, nie ma takiej potrzeby :!: Jestesmy razem 7 lat, drugie dziecko w drodzę i nie widze problemu. Niby co daje ślub, poczucie bezbieczeństwa? Gwarancje? Bzdura :szeroki_usmiech
Slub nie daje żadnej gwarancji, ja swoja lubę nazywam "żonka" ale nie jesteśmy w związku małżeńskim, nie ma takiej potrzeby :!: Jestesmy razem 7 lat, drugie dziecko w drodzę i nie widze problemu. Niby co daje ślub, poczucie bezbieczeństwa? Gwarancje? Bzdura :szeroki_usmiech
Gwarancji ślub nie daje, ale rozejść się jest trudniej (szczególnie jak Ci żonka będzie chciała połowę auta odebrać ;-))
Bez ślubu, ale to też zależy gdzie i kto, trudniej jest otrzymać sakramenty dla dziecka.
Ja się strasznie z tym tematem pałowałem. (Mamy tylko ślub cywilny)
Jeśli jedziesz szybciej niż ja, jesteś wariatem.
Jeśli jedziesz wolniej niż ja, jesteś debilem
Wydawało mi się, ze mieszkasz w dużym cywilizowanym mieście a tam rządy szamana panują. Powiedz "batmanowi", że jak będzie utrudniał to ty, twoja pani i dziecko przechodzicie na Hare Krishna, kopara mu zwiędnie, bo tace odejdą i opłaty wszelakie. Gdyby jakiś pajac próbował mi mówić jak mam żyć to bym mu się w twarz zaśmiał i powiedział, że gdzie indziej posługi poszukam...albo całkowicie zrezygnuje z wszelkich związków z kościołem katolickim... Ja kilka lat temu przestałem chodzić po tym jak ksiądz mówił mi i wszystkim w kościele na kogo mamy głosować.... i kim są ludzie na których nie powinniśmy głosować pod żadnym pozorem. Na tablicy ogłoszeń wisiały paszkwile na pewne partie. To obraziło mnie jako istotę myślącą. Wyszedłem w trakcie mszy i do dzisiaj już tam nie zaglądam. :?
Slub nie daje żadnej gwarancji, ja swoja lubę nazywam "żonka" ale nie jesteśmy w związku małżeńskim, nie ma takiej potrzeby :!: Jestesmy razem 7 lat, drugie dziecko w drodzę i nie widze problemu. Niby co daje ślub, poczucie bezbieczeństwa? Gwarancje? Bzdura :szeroki_usmiech
Bez ślubu, ale to też zależy gdzie i kto, trudniej jest otrzymać sakramenty dla dziecka.
Ja się strasznie z tym tematem pałowałem. (Mamy tylko ślub cywilny)
Ślub nie daje niczego poza obopólną satysfakcją o ile taka satysfakcja obojgu w związku jest potrzebna.
Trudniej otrzymać sakramenty?? Nie trudniej, ale drożej. Pecunia non olet - jest takie łacińskie przysłowie, a każdy klecha w łacinie biegły.
[ Dodano: Sob 08 Paź, 11 12:38 ]
Zamieszczone przez Agamek12
Zaprowadziłem w domu porządek i wczoraj po przyjściu z roboty miałem obiad i absolutny spokój, a potem relaks z piwkiem przy debilnym "Ciachu"...
Czyli wcześniej rozumiemy nie było obiadów a o piwie to tylko pomarzyć mogłeś..
P.S. Sielanka potrwa do pierwszej wizyty teściowej.
Przepraszam, mamusi.
O tym, czy ślub jest potrzebny, czy nie, to decydują dwie zainteresowane osoby, i z całym szacunkiem , ale delikatnie mówiąc, to zarówno nakłanianie do zawarcia ślubu, jak i twierdzenie, ze to zaściankowa tradycja jest niesmaczne. Wszystkim postępowym jak i niepostępowym należy życzyć wielu lat spędzonych razem(spokojnych ), i tyle.
Co do księży to naprawdę nie róbcie wsi. (To piszę ja, osoba nietrawiąca kosciała jako instytucji z zasady). Mimo to znam wielu (tak się złożyło)ksieży, i oprócz jednostkowych pedałów i dziwkarzy i łapowników jest w tym gronie wielu ludzi, którzy są naprawdę oddani swojej pracy, i wrzucanie wszystkich do jednego wora jest niesprawiedliwe. To tak samo jakby nas wszystkich oceniać przez pryzmat dziadka wlekacego się favoritką 50 km/h lewym pasem.
Zobacz stronę mojego dziecka - podziel się 1% - http://piotrzwolinski.pl/
O II Tour Combi 1.6
Mitsu Carisma 4G93 GDI
u mnie nie ma utartego podziału kobieta / mężczyzna... oboje pracujemy i kochamy to co robimy... nie ma tak że moja żona pierze mi skarpety czy gotuje obiad bo to akurat sam robie. Tak samo Marta jak potrzebuje nową sukienkę to poprostu idzie i kupuje. Bardziej ten podział czuje jak mamy kupować samochód lub sprzęt RTV wtedy jakby większe znaczenie ma moje zdanie i odwrotnie jeśli chodzi o meble lub kafelki itp. wtedy to żona jest stroną decyzyjną. Może łamiemy ten utarty stereotyp:
facet przynosi jedzenie i zarabia
kobieta rodzi dzieci , myje gary i pierze pranie
ale tak nam jest wygodniej wymieniać się obowiązkami
Z zarobkami podobnie kiedyś ja zarabiałem więcej teraz żona. Nikt nikomu nie wypomina bo jest ok...
Komentarz